oh my God! zoksydowało się w jajkach na twardo, naprawdę:) nie jest czarne, bo nie chciałam, ale też chyba nie jest brzydko żółtawe, prawda? oceńcie i powiedzcie szczerze, zresztą tradycyjną oksydę też mam zamiar kupić w przyszłym tygodniu:)))
no to tak: obiecany wisior:
ten z poprzedniego postu też poleżał w pojemniczku, zeby zawieszka nie odstawała od różyczek...
przy okazji wrzuciłam amazonity...
zbliżenia:
na zakończenie kolczyki...
pozdroski for everybody:)))
Lili
3 komentarze:
wow, ten wisior tez powala, piny!!!
O! Bardzo fajnie się zoksydowało!
Pięknie wszystko wyszło!
Prześlij komentarz