
Miał to być zwykły wypad do Krakowa, więc nawet aparatu nie zabieralismy, i tu zrobiliśmy straszny błąd... zdjęcia, jakie pokażę pochądzą zatem albo z netu albo z komórki mojego męża...
Wszystko zaczęło sie od tego, że przez przypadek trafiliśmy na Kazimierz... nie po raz pierwszy, ale poprzednio po prostu zwiedzaliśmy i mało było czasu "dla nas". Wczoraj było inaczej... najpierw targ staroci, potem spacer, lody, no i... obiad na Szerokiej 1. To niezwykła restauracja, mieszcząca się w dawnych pomieszczeniach "Składu towarów różnych Chajima Kohana", pracowni krawca Szymona Kaca, Stolarni Benjamina Holzera i sklepu spożywczego Stanisława Nowaka.

Nie zobiłam zdjęć komórką we wnętrzu wiedząc, że do niczego by sie nie nadawały, więc trzeba będzie wrócić tam:) A jest co oglądać... przpiękne zdobione drzwi - tajemnicza brama, zabytkowy piec, stara maszyna do szycia, stare szyldy, przedmioty, których przeznaczenia długo by dochodzić...
Po pysznym obiedzie w "Dawno temu na Kazimierzu" rynek, obowiązkowe księgarnie i... Cafe Camelot, mój magiczny zakątek Krakowa... tutaj już pstrykałam komórką, więc jakieś zdjęcia są:)



No i przez cały ten czas cudna pogoda, cudna atmosfera, bo to Kraków właśnie:)
Pozdrawiam cieplutko, Lili